czwartek, 28 maja 2015

homeoffice i Marylin M. z łazienki

                                                        lubię pracować w domu, a Ty?
pachnie gorąca jak piekło i czarna jak noc, w głowie tysiąc pomysłów, cichutko mruczy zmywarka

domowe biuro by Kaszmir
W naszej sypialni ogromne zmiany ... w końcu mamy łóżko, tzn. Łoże Małżeńskie, ale jeszcze to-nie-to. Czy "iść w skandynawię" bardziej, czy jednak pozostać przy czarno-białym NewYorku...

Uwielbiam amerykański styl glamour. Nieobcy mi trelis i chwevron niestraszny. Symetria to moje drugie imię. Na pierwsze mam Marylin. Marylin Monroe :)
Domowa Marylin by Kaszmir
Mieszka u nas w łazience.
Piękna, prawda?

Uwzględniając realny budżet naszej rodziny na aranżację wnętrz, wykończenie w stylu amerykański glamour będziemy mieli w naszym domu jakoś tak w okolicach 2030 roku, kiedy skończymy spłacać kredyt mieszkaniowy. Isn't it ironic... don't you think? 
Skandynawia jest tańsza, skandynawia jest wszędzie, jest w IKEI na OLXie, większość moich ulubionych blogów to skandynawia-po-Polsku. Skandynawię łatwiej zaaranżować, zakupić, zrobić samodzielnie z papierowych mebelków. Nie czujesz przesytu nordyckimi wnętrzami? 

Praca nad własnym stylem jest taka wyczerpująca.

Czas na drugą kawę zatem:)

Miłego słonecznego dnia!
najpiękniejsza bo od Córki
z talonem na całusa :)
już zrealizowałam :), uwielbiam Dzień Matki


fotel : bbhome
biureczko: sfhome.pl
kubek: starbucks
narzuta: houseshop.pl
obraz i dzbanuszki srebrne: westwing







środa, 20 maja 2015

Black Baies Diptyque & proletaryat

                                 Mój osiemnastkowy ( pssst!) torcik, w tle ściana w kuchni*

*Świeczka nie jest nadgryziona  zębem czasu, tylko siekaczami Małoletniego (Małoletni, to aktywny latek, nadrabia nadmiar wyobraźni nadmiarem energii, kocham go bardzo :))


Mój  urodzinowy słodki prezent-niespodzianka. W mrocznym czarnym szkle kryje się mroczna czarna świeca, która mroczno pachnie.
Świeca-emo? w moich ziołach na tarasie

Diptyque na stronie perfumerii obiecuje: "Zapach przypomina kompozycję liści czarnej porzeczki i róży".

Po tygodniu codziennego palenia świecy mój proletariacki nosek niestety nie wyczuwa wyrafinowanego zapachu bułgarskiej róży, przez tło przebija się nieco porzeczka, ale wtedy, gdy świeca jest zgaszona (?!). Kiedy świeca jest zapalona czuję zapach zielonego letniego ogrodu, pokrzywy (?!) może trochę dzikich polnych kwiatów, zapach wody, rzeki i zieleni.


Zapach wakacji u dziadków na wsi, gdzie smak i zapach wielkich pękających od słońca słodkich śliwek mieszał się z zapachem pokrzyw, przez które trzeba się było przedrzeć, żeby zebrać dojrzałe w słońcu owoce.
Lecz, czy tam pod drzewem, nie rosły czasem czarne porzeczki?! Hm...

Ogrodu dziadków już dawno nie ma, słodko-gorzki zapach urodzinowej niespodzianki co wieczór zaciąga mnie do zapachów mojego słodko-gorzkiego dzieciństwa.

Czy warto wybulić za taką świecę trzy stówki? Nie wiem. Może warto, nie znam świec, które pachniałyby równie naturalnie, nie-chemicznie. Zapach jest upajający i intensywny, wybrzmiewa długo a małe pomieszczenie pachnie kilka dni. Pomimo swojej intensywności nie jest duszny. ale kaszmirowo otulający, tak jak lubię.

Uwielbiam!*

*chcę jeszcze

Zdjęcia stylizowane na artystyczne, ale robione srajfonem. Wybaczcie