wtorek, 11 sierpnia 2015

Styl marynistyczny vs freestyle

Gdyby mnie ktoś zapytał, w jakim stylu jest urządzone nasze mieszkanie, odpowiem bez wahania: 
FREESTYLE*


A miało być tak pięknie!
Dębowe dechy szorowane szczotą przy wtórze pieprznych szantów.

Ręczniki w kotwice, marynistyczne tatuaże, morza szum ptaków śpiew i solone śledzie na obiad.
Tymczasem jest szanel, trellis i lofciarskie stoliczki zamiast beczek ze stokfiszem.

tak, mam więcej książek, ale ta jest najbardziej fotogeniczna 

zamiast granatu: żółty
jeżu, znów te same stoliki, muszę zacząć fotografować cokolwiek innego w naszym mieszkaniu
zamiast wody morskiej: kranówa w mega drogiej butelce
szpan

itd, itd

Dlaczego nie mieszkam zatem w hamptonsie, skoro serce me mocniej bije nie na widok marynarza bez marynary, tylko tych wszystkich marynistycznych motywów?


Prawdopodobnie dlatego, że nie mam, no nie mam kasy klasy cierpliwości.

Mój gust dryfuje od jednej żeglarskiej inspiracji, po drugą i rozbija się o rafy pustej kieszeni.
Ach gdybyż jakiś skarb piratów wpadł mi w ręce!
Brałabym wszystko:
hamptons.pl
mybaze.com

mybaze.com

mybaze.com


mintgrey.pl



westwing**

zara home

zara home

westwing**




** wiem, że pokazywanie przedmiotów z klubów zakupowych jest nie fair, bo jak się człowiek napali, to już wymarzonej poduszki nie ma, ale już taka ze mnie złośliwa bestia jest, że pokazuje tu westwinga, który, choć ma wiele wad, wg mnie jest najwszechstronniejszym klubem zakupowym, kto ma cierpliwość, niech testuje :D






piątek, 7 sierpnia 2015

Kariera blogera i żebrolajki

Kosmiczna ilość komentarzy pod poprzednim wpisem uzmysłowiła mi, że miłość do bloga trwa tak długo, jak dobra jest ostatnia notka.
Nie pomogły tanie sztuczki, epatowanie (cudzą) goliznąoferowanie ziółek w celach nieleczniczychcelebrytki, i alkohol w dużych ilościach.

Trzeba wytoczyć potężne działa w celu nakarmienia czytelnika fascynującymi treściami.
Mogą to być np.: słodkie kotki. Kto nie kocha koteczków?
ten kotecek, pasowałby mi i do dywanu i do charakteru, do wnętrza, czyli :)

Ja nie kocham, więc może dzieci?
Najlepiej śpiące.

Dywan (wyprany), synek (brudny), podkładka (na stół, nie pod synka). 
Jak widać, dzięki oszałamiającej karierze wnętrzarki, poczyniłam niebywałe postępy nie tylko w ciekawym pisaniu notek, lecz także w niebanalnej aranżacji wnętrz.

Wszędzie dostrzegam udane kompozycje, głownie jednak na cudzych blogach, które z neofickim zapałem czytuję nocami.

Nie bójcie się zatem o swoje blogowe kariery, komentujcie, a chyżo!

p.s. wolicie koty czy psy? (czy to, co się lepiej komponuje na zdjęciach?)