piątek, 16 października 2015

Mydlenie oczu i nagrody



Jestem beznadziejną gadżeciarą, sroczką-zbieraczką i jak twierdzą zawistni oślepioną konsumpcjonizmem bezmyślną zakupoholiczką.

Piękne przedmioty sprawiają, że moje serce bije szybciej.

Oczywiście, że zakupami mszczę się mentalnie na moim ubogim dzieciństwie i gram na nosie ładniejszym ode mnie koleżankom. Czyli wszystkim moim koleżankom, jak się tak lepiej zastanowię.
(czy ja wspominałam już, że mój psychiatra ma z tego doktorat?!)

Nieodwzajemnioną* miłością darzę djory i szanele. 

Lecz pochylam się też nad szlachetnym minimalizmem.
(Zdarza się, pamiętajmy jednak, że barok i rokokoko to moje imiona z bierzmowania)

Wzruszają mnie fairtrady i ręcznie wyrabiane mydełka
(Tzn. wiem, że w Chinach ośmioletnie dzieci też ręcznie wyrabiaja mydełka dla djorów* i szanelów* właśnie, ale umówmy się, że to mnie nie wzrusza a wkurza bardziej)

Trafiłam kiedyś u Agaty  na Ministerstwo Dobrego Mydła i wsiąkłam.
Nienawidzę firm, które mają takie fajne hipsterskie nazwy (kto mi kazał się nazwać jakimś kaszmirem?!!) .

Z tej całej zadrości zamówiłam zatem worek mydła, choć nie jestem ekologicznym freekiem. Jestem freekiem, po prostu, bez żadnych hipsterskich przyimków**

No i patrzcie, jakie to wszystko piękne i jak idealnie nadaje się do zdjęć do blożka:

Mus nagietkowy
Olej i mus
Mydła, od góry: marchewkowe, rozmarynowe i kawowe

Przepraszam, mam przymus opisywania zdjęć, zatem "mydło i gąbka"
Odkąd używam mydła rozmarynowego niestraszny mi lanczyk na Zbawixie. Jestę hipsterem ;-)
Mydło rozmaryn, olejek z orzechów laskowych i mus nagietkowy
Wszystko to pięknie zapakowane, pełne naturalnych składników. Mydła pachną dobrą zielarnią. Mojemu synkowi bardzo smakuje (?!) marchewkowe, moje ulubione to kawowe, bo wszystko, co kawowe, to moje ulubione. Córka podkrada mi mus. 

Acha! A jakie słodkie maile dostajesz z Ministerstwa, jak złożysz zamówienie! Czujesz się częścią jakieś większej, lepszej rodziny, takiej rodziny o której czytałaś tylko w Ani z Zielonego Wzgórza. I to Cię wzrusza, bo zawsze chciałaś być ruda i mieć Gilberta za męża. 

Drogie Ministry! Nigdy nie sądziłam, że mydło da mi tyle wzruszeń! Trzymam kciuki za Wasz biznes! (przepraszam za te wykrzykniki!, chyba za dużo kawy wypiłam!). Wpis nie jest sponsorowany!


A teraz natarta olejem z orzechów laskowych, jędrna niczym szesnastoletnia Norweżka pójdę drwa rąbać (tak na mnie działa ten zapach, no)


p.s. Bardzo dziękuję mojej obecnie ulubionej koleżance Luizie, za wyróżnienie tzn. liebster blog award. Jest to mega-wspaniałe uczucie, że jednak komuś się podoba, to, co tutaj piszę. I że oprócz męża, ktoś to czyta, dobrowolnie. Tzn. mąż czyta chyba jednak pod przymusem, w sumie. 

Jak tylko rozkminię, co i jak, będzie o tym cały, osobny wpis.

Luiza rozczuliła mnie opisując mój styl jako nieco pijany, jednakże ja z tego miejsca chciałabym zapewnić całą moją grupę AA i mamusię, że mam na imię Edyta i jestem trzeźwa




*pięćset złotych za kremik?! Bez jaj, zajączku!

** niech mnie ktoś zabije, czy eko- to przyimek?! chyba nie? Jednakowóż, gdybyż jakaś purystka językowa powiedziała, co to jest to całe eko, tobym napisała właściwie. Przyrostek?! Przedrostek?! Matura moja była taaak dawno temu i obawiam się, że nawet w liceum nie byłam dobra z tej całej gramatyki. 

12 komentarzy:

  1. Ja już raz u Ciebie byłam, przeczytałam post, zachwyciłam się sposobem opisywania świata i wyszłam. Teraz zapisuję sobie Twój blog, żeby móc być na bieżąco :)
    Ministerstwo Dobrego Mydła już widziałam i nawet miałam zamiar coś zamówić, ale jak zwykle na zamiarach się skończyło, ale idą święta i to będzie idealny prezent dla moich bliskich kobiet :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Rozgość się, już robię pomarańczową kawę z kardamonem :)

      A prawda, że to pomysł na piękny prezent? Ja bym była zachwycona, że o mnie ktoś tak czule obdarował :)

      Usuń
  2. Przyszłam poczytać, bo lubię. Zdjęcia jak zwykle na 6. Ja nie rozumiem, naprawdę, dlaczego ty nie masz tu jeszcze tłumów wielbicieli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Luizo, ja też nie rozumiem?! Być moze sława czeka mnie po śmierci, ale do klubu 27 już sie nie dostanę :( A tak na serio, to bardzo dziękuje :)

      Usuń
  3. Ale mi dobrze zrobiłaś tymi mydłami. Również jestem mydłofilką i uwielbiam takie dyndające na sznurach, ekologiczne z lawendy ścinanej o brzasku w Marsylii, albo mydło laurowe z Aleppo (ale teraz jak myślę o Aleppo, to mi smutno), bardzo lubię wszystko naturalne. Teraz siedzę w domu przy dębowym stole i żrę brukiew, patrząc zazdrosnym okiem.

    W duchu się pocieszam, że ta monstera MUSI byś sztuczna, a z mydeł zaraz zrobi się plumpa. No i że poza kadrem jest sajgon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...w Marsyli, przez bose dziewice...gdy rosa jeszcze błyszczy na szarawych listkach. Hłe, hłe :)

      Monstera jest! prawdziwa, tylko w niektórych miejscach poprzerywana, gdyż Dziedzic uwielbia z niej robić sobie czapkę krasnoludka. Kiedy myśli, że nie widzę, a ja przecież widzę, tylko już nie-mam-siły.
      I po tym wpisie spróbowałam marchewkowego i ono jest naprawdę smaczne. I zdjęcia przecież robiłam PRZED użytkowaniem.

      Kochana! Oczywiście, że jest sajgon! Co ja mówię, sajgon! Pożar w burdelu jest! I zauważyłaś, że kadry coraz mniejsze, żeby jak najmniej sajgonu weszło w obiektyw?

      p.s. na co ta brukiew? Na rzęsy? Babcia mi kazała na rzęsy to jeść ale nie jadłam i teraz nie mam rzęs. Czy Tobie rosną?

      Usuń
    2. No, po prawdzie brukiew wystąpiła tu jako synonim prostego, szorstkiego życia z praniem na tarze w strumieniu. W życiu nie jadłam brukwi! Ale rzęsy mam długie, fakt. Ale nie zaplatam z nich warkoczy. Natomiast włosy zaczęły mi tak wypadać, że wyglądam jak pani jesień, za która snuje się babie lato.
      No ja mam nadzieję, że te wąskie kadry to przez to.

      A jak nie masz rzęs, to Ci często muchy wpadają?

      Usuń
  4. Achaaaa, tara + brukiew= Pandemonia! Kochana a może od tego strumienia Ci kręgosłup siadł?
    P.s. Przeciez sobie doczepiam sztuczne, jak kardaszjan, żeby odwrocić uwagę od grubego tyłka, to mi nic nie wpada!
    Muchy to ja mam w nosie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi, mi się podoba to, co tutaj piszesz! Zaglądam nawet, jak nic nie piszesz i wychodzę z, o takim, fochem, Ba, podobnie jak nagradzająca, uwielbiam Twój styl, świetnie określony jako "pijany", a podobnie jak Twoje - i moje serce szybciej bije na widok pięknych przedmiotów, szczególnie jeśli są użytkowe i się nie kończą. I to, że się kończą jest jedynym minusem tych obłędnych mydeł. Prawdopodobnie stanowi wybawienie dla mojego konta nieładna łazienka - nic do niej nie kupuję, bo do niczego nie jest wystarczająco godnym tłem. Ale niech no tylko zrobię jej (za dekadę) remont! Oooo ile kupię kosmetyków jak wyżej pokazane, mydeł ile, ręczników przecudnej urody, ooooo! Na razie zaopatruję kuchnię, która 5 lat czekała na ten moment (a właściwie to 10).
    Idę poszerzyć mydlane horyzonty pod wskazany link :-), choć sklep znam - obok takich nazw nie można przejść obojętnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ale ja naprawdę przeważnie jestem trzeźwa, jak piszę bloga :D

      Usuń
  6. I właśnie na tym polega wielkość Twojego pisania :-). Tak to należy rozumieć :-)

    OdpowiedzUsuń